sobota, 30 października 2010

Rodzaił IV

Davin jak obiecał tak też przyszedł sprawdzić jak się czuje Chris. Gdy go zobaczył aż się przestraszył bez żadnego pytanie Sindre czy może, zabrał chłopca do pierwszego lepszego pokoju. Położył go na łóżku i zabrał się za  opatrywanie jego ran. Najbardziej bał się dotknąć tych na plecach, gdyż były one w masakrycznym stanie. Najpierw je oczyścił, później posmarował maścią i zawinął go bandażem. Chris nie krzyczał tylko leżał spokojnie bojąc się każdego ruchu, który mógłby zdenerwować mężczyznę. Davin widząc to próbował rozmawiać z Chrisem lecz bez żadnego skutku. Podał mu tabletki przeciw bólowe i nasenne. Chrisowi się to nie podobało, ale je zjadł, po paru minutach zasnął. Davin jeszcze raz spojrzał na chłopca i opuścił pokój.  Jak zwykle musiał szukać Sindre po całym domu. Gdy go w końcu znalazł zaczął na niego krzyczeć:
- CO TY WYPRAWIASZ? CHCESZ ŻEBY TO BIEDNE DZIECKO PRZEZ CIEBIE SIĘ WYKRWAWIŁO? CZY TY W OGÓLE MASZ POJĘCIE CO ON CZUJE? WYDAJE MI SIĘ ŻE RACZEJ NIE, WIESZ WYDAJE MI SIĘ ŻE TOBIE TEŻ BY NIE BYŁO PRZYJEMNIE GDYBY CIEBIE TEŻ KTOŚ TAK TRAKTOWAŁ. JEŻELI NIE PRZESTANIESZ TO PRZYSIĘGAM ŻE CI GO ZABIORĘ. ROZUMIESZ?
Sindre zamurowało. Jego przyjaciel jeszcze nigdy tak na niego nie krzyczał a raczej wrzeszczał. Po chwili znowu przybrał obojętny wyraz twarzy. Spojrzał na Davina i nic sobie z tego nie zrobił tylko machnął ręką. Davin widząc to wkurzył się jeszcze bardziej.
-CZY TY NIC NIE ROZUMIESZ? JESTEŚ SKOŃCZONYM IDIOTĄ
- Mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego jestem idiotą?
-CZY TY NIE WIDZISZ JAKI MASZ PRZY SOBIE SKARB? POWINIENEŚ O NIEGO DBAĆ.
-Skarb? Chyba sobie żartujesz. To jest tylko głupia zabawka z którą można zrobić co się chce, a gdy sie zepsuje wymienić na inną.
- TY NAPRAWDĘ JESTEŚ IDIOTĄ. WIESZ CO SKORO TO DLA CIEBIE TYLKO JAKAŚ TAM ZABAWKA, KTÓRĄ MOŻNA ZMIENIĆ NA INNĄ TO MI GO ODDAJ A SOBIE KUP INNĄ.
- Chyba sobie żartujesz. Włożyłem w tą dziwkę kupę kasy i mam ci ją tak poprostu oddać?
- Nie oddać tylko odsprzedać. Zapłacę Ci tyle ile za niego dałeś.
- Nie no ni wieżę Tobie podoba się ta dziwka, to nic nie warte coś?- Sindre nie wiedząc czemu, poczuł się dziwnie mówiąc te wszystkie słowa o Chrisie.
- Tak podoba mi się i masz coś do tego?
- Nie ale wiedz sobie, że Ci go nie oddam, ani nawet nie odsprzedam. Za bardzo podobają mi się Jego krzyki i prośby żebym przestał.
- Jesteś naprawdę idiotą. Kiedyś to zrozumiesz, ale wtedy będzie już za późno.
- Na mnie nie działa ta twoja gadka. Jak go zabraknie to kupie sobie inną dziwkę, którą będę traktować jak mi się tylko będzie podobać.
- Idiota.- powiedziawszy to wyszedł z domu.

 Sindre poszedł sprawdzić co z Chrisem, lecz gdy go nie znalazł w pokoju, w którym go zostawił, pomyślał że chłopak uciekł. Zaczął go szukać po wszystkich pokojach. Gdy otworzył ostatnie drzwi jego oczom  ukazała się słodko śpiąca twarzyczka chłopca. Była ona wykrzywiona w grymasie bólu. Nie wiedział czemu ten dzieciak wzbudza w nim tyle uczuć jednocześnie. Podszedł bliżej do niego, chciał dotknąć Jego twarzy, ale się powstrzymał. Teraz zrozumiał o co chodziło Davinowi. Nie mógł tylko zrozumieć co chłopiec ma w sobie takiego. Sindre nie mógł się już powstrzymać i dotknął twarzy Chrisa. Po chwili zauważył że Chris ma wysoką gorączkę. Wyszedł szybko z pokoju i zaczął gdzieś dzwonić.
-Czego chcesz?- spytał wściekły Davin.
-Chce cię przeprosić, wiem że źle robię, ale inaczej nie umiem.
-Czy to znaczy że nasz wielki Sindre niezmienny człowiek, chce być lepszy i to ze względu na tak to ująłeś "nic nie wartą dziwkę"- Jego wypowiedz ociekała kpiną.
- Wiem, że źle zrobiłem. Proszę Cie mógłbyś tu przyjechać bo ten smar... znaczy chłopiec ma wysoką gorączkę.
-Dobrze przyjadę, ale nie ze względu na Ciebie tylko Chrisa, który teraz cierpi przez CIEBIE.

Nie minęło 20 min a Davin już był w rezydencji Sindre. Bez zbędnego pukania wszedł do domu. Poszedł odrazu do Chrisa. Sindre siedział przy chłopcu. Czyżby naprawdę chciał się zmienić? Davin jakoś nie mógł w to uwierzyć. Podszedł do Chrisa, który spał nawet spokojnie, miał tylko lekko przyspieszony oddech i był bardzo spocony. Davin wyciągnął termometr i zmierzył temperaturę chłopcu. O mało co nie spadł z krzesła widząc ile stopni ma Chris. Przy tak wysokiej temperaturze powinien wylądować w szpitalu. Musiał jak najszybciej podać mu jakieś szybko działające tabletki. Jeżeli temperatura nie zejdzie mu w ciągu nocy będzie musiał go zabrać do szpitala.
Davin został u Sindre, aby sprawdzać w jaki jest stanie chłopiec. Nad ranem Chris już nie miał tak wysokiej gorączki jak w nocy. Davin chcąc, nie chcąc musiał poważnie porozmawiać z Sindre.
-Dobrze wiesz, że zabijesz go takim traktowaniem.
-Wiem, że źle go traktuje, ale ja inaczej nie potrafię.- Sindre naprawdę zaczynał żałować tego wszystkiego.
-Jeżeli chcesz to pomogę Ci się zmienić.
-Dobra.
-Ale musisz mi coś obiecać.
-Co?
-Musisz robić wszystko co Ci powiem.
-Obiecuje.
-A wiec dobrze. To zaczniesz od tego, że gdy się obudzi pójdziesz do niego spytasz jak się czuje, czy chce coś do jedzenia i do picia. I nie zapominaj że musisz być miły.
-Co??? Ale ja tak nie potrafię...
-Dlatego musisz się nauczyć. Idź sprawdź czy się obudził.

Chris zaczynał się już budzić, nie wiedział gdzie jest. Nie przypominał sobie tego pokoju. Chciał wstać ale nie miał siły, był wyczerpany, wszystko go bolało, a w gardle miał sahare.  Nagle drzwi się uchyliły a w nich stał Sindre. Chris przestraszył się że znów zrobił coś co rozzłościło Jego Pana. Chris już chciał powiedzieć że to nie on tu przyszedł i że...
-Jak się czujesz?-Chrisa aż zamurowało, jego oprawca pyta go jak się czuje? Nie wiedział co zrobić dlatego siedział cichutko wpatrując się w pościel.-Chcesz wyczerpać mają wytrzymałość , nikt Cię nie nauczył że należy odpowiedzieć jak ktoś Ci zada pytanie?- Podszedł szybko do Chrisa już podnosił rękę żeby go uderzyć , lecz w ostatniej chwili się powstrzymał. Chris zamknął oczy w oczekiwaniu uderzenia, które nie nadeszło. Otworzył powoli oczy i zobaczył wyciągniętą rękę swojego pana, która miało go uderzyć , lecz tego nie zrobiła. Musiał się przemóc aby odpowiedzieć.
-Przep-praszam. Czy Ja móg-głbym po-pro-sić szkolnkę wod-dy?- Odpowiedział jąkając się.
- Zaraz Ci ją ktoś przyniesie. Chcesz coś do jedzenia?
- Nie, nie trzeba.-Odpowiedział szybko widząc wyraz twarzy Sindre.
-Dobrze, zaraz wrócę

Po paru minutach wrócił z całą tacą jedzenia, jakimś sokiem owocowym i tabletkami. Chrisowi się chyba przewidziało, nie mógł uwierzyć co widzi na tacy. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
- Proszę. Najpierw musisz coś zjeść, a później wszystkie tabletki jakie Ci przyniosłem. I nie sil się na taki wyraz twarzy bo wiem że wszytko Cie boli.
- Ciekawe przez kogo jestem w takim stanie.- Powiedział zanim się ugryzł w język. Sindre szybko do niego podszedł i uderzył go mocno z pięści w twarz.
-To cię nauczy że mi się nie pyskuje. A i od teraz ten pokój należy do Ciebie. Możesz robić w nim co chcesz ale nie wolno Ci z niego wychodzić bez mojego pozwolenia jeżeli to się stanie czeka Cię okropna kara. - Chris mimo woli uśmiechnął się na ten gest ze strony Sindre.


Chris siedząc teraz w swoim pokoju rozmyślał nad Sindre, który albo chce sobie go w nim rozkochać a później upokorzyć albo po prostu chce być miły. Dalej rozmyślając nad swoją przyszłością zaczął jeść to co mu przyniósł Sindre. Było tego dość sporo i prawie same łakocie jakich jeszcze tu nigdy nie dostał. Jego posiłki a raczej posiłek składał się z 2 kromek chleba i zimnej herbacie bez cukru. A tu tak nagle dostaje cały talerz naleśników z polewą toffi, do tego 2 pączki z czekoladą i serem, parę kromek chleba z dżemem jagodowym a do tego wielką szklankę soku wieloowocowego. Próbował wszystkiego po kolei. Gdy zjadł wszystko odłożył tacę na stolik nocny, chciał się położyć lecz szybko z tego zrezygnował czując ból. Położył się więc na brzuchu , ale zrobiło mu się nie dobrze, gdyż za dużo zjadł. Postanowił że przeczyta jakąś książkę. Zauważył że na pułkach jest ich strasznie dużo. Zabrał pierwszą książkę z brzegu i zaciekawił go już sam tytuł, więc zabrał się za czytanie. Po przeczytaniu paru rozdziałów stwierdził że książka jest bardzo ciekawa. Nie zauważył nawet kiedy się ściemniło. Jego powieki stawały się coraz cięższe, po paru minutach zasnął w fotelu.

Po paru godzinach przyszedł do niego Sindre, chciał sprawdzić jak się czuje. Gdy wszedł do pokoju zobaczył uśpioną twarzyczkę ślicznego chłopca, nie chcąc go budzić, zabrał go na ręce i przeniósł do łóżka. Chłopiec ufnie się w niego wtulił i nie chciał puścić. Po paru minutach uwolnił się z uścisku chłopca. Spojrzał na książkę leżącą na stoliku obok fotela i uśmiechnął się na sam tytuł. była to jego ulubiona książka.

Kolejne dni mijały w ciszy. Sindre nie wykorzystywał już Chrisa, tylko zazwyczaj krzyczał i wychodził z pokoju. Sindre nie wiedząc co z sobą zrobić chodził po ogrodzie i oglądał spadające liście gdyż był już jesień.  Chris natomiast siedział w pokoju i się nudził. Ale wolał już takie życie niż bicie i katowanie go.  Sindre stał się bardzo łagodny co spodobało się Chrisowi. Bał się go nadal a szczególnie gdy krzyczał na niego, wtedy wszystkie straszne wspomnienia wracały do niego ze zdwojoną siłą. Chris całymi dniami siedział i czytał książki. Chciał aby wszystko było tak jak dawniej zanim dostał sprzedany Sindre. Żeby znów mógł się spotykać z dziewczynami, chodzić do kina z przyjaciółmi, brakowało mu tego. czuł że jeż dłużej tego ni wytrzyma. Chciał wrócić do domu.Postanowił to wszystko skończyć. Zabrał ze sobą szklany wazon do łazienki, rozbił go. Zabrał jeden z najostrzejszych kawałków. Chciał to już mieć za sobą. Zaczął się ciąć po rękach, udach, bolało go i to bardzo. Nie chciał zwracać uwagi na ból, ciął się dalej.Tracił coraz więcej krwi. po paru minutach albo godzinach stracił już rachubę czasu zaczęło robić mu się zimno.  Upuścił odłamek wazonu i zamknął oczy, zastanawiał się jak będzie po drugiej stronie. Powoli zaczął tracić świadomość. Na samom myśl  że to już koniec jego tragicznego życia uśmiechnął się pomimo bólu jaki teraz czuł.


Sindre właśnie wszedł do pokoju z tacą pełną jedzenia, zauważył że nie ma nigdzie Chrisa, wiec poszedł do łazienki. Drzwi były uchylone. Wszedł i nie wiedział na co u wieścić wzrok. Po całej ziemi były porozrzucane kawałki szkła a pomiędzy nimi płynęła krew. Krew umierającego Chrisa. Sindre widząc co się stało zabrał szybki z ziemi drobne ciałko Chrisa i zaniósł go do pokoju na łóżko. Chciał zatamować jakoś krew, ale nic nie dawało przystawianie do nich ręczników. Wyciągnął szybko telefon i zaczął gdzieś dzwonić...


****************************************
Przepraszam że tak długo nic nie dodałam ale musiałam się uczyć do testów...  masakra z tą szkołą...
mam nadzieje że rozdział będzie się podobał.

Pokój Chrisa